Mówił nam, że ten widok nie da mu spokoju do końca życia. "Tak się nie robi, panie Boże" - taki też tytuł nosił nasz reportaż, opublikowany w "Nowościach" i "Expressie Bydgoskim" 24 września 2013 roku. Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku: Bieżące wypadki i utrudnienia w Kujawsko-Pomorskiem Home Książki Kryminał, sensacja, thriller Koniec się pani nie udał Rześka i bezkompromisowa emerytka Zofia Wilkońska umiera i trafia na rozmowę do miejsca, które wydaje się być niczym inny, jak czyśćcem. Po odpowiedzi na kilka trywialnych pytań, ustawia się w kolejce do wyjścia. Przypadkowa zamiana biletów rzuca ją jednak tam, gdzie wcale nie powinna się znaleźć. Co więcej: sprytnie włącza się w prace podupadającego i skierowanego do likwidacji zespołu produkującego drobne dobre uczynki. Ma w tym jednak swój osobisty interes. Do pomocy angażuje porucznika Borewicza, Danutę Szaflarska i generała Jaruzelskiego. Tymczasem kobieta, z którą zamieniła się biletem, odnajduje ją i zaczyna szantażować. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,6 / 10 123 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści

Rodzina zastępcza – Wikicytaty. Dzieci są bardzo spostrzegawcze, a pieniądze to przez ścianę widzą. (…) ty nawet z tego skąpstwa to romans chcesz mieć z własną żoną. Ten pies jest ci potrzebny jak zającowi dzwonek! Nic tak dobrze nie robi facetowi jak tydzień na poligonie. Jan Potulicki, dziadek Kuby:

Ostatnie sekundy meczu. Boston Celtics prowadzą pewnie (wygrali 115:103) z Phoenix Suns. Nic nie może im odebrać wygranej. Co się robi w takiej sytuacji? Spokojnie czeka do końcowego gwizdka. Co robi Rajon Rondo? Tańcuje z piłką i oddaje dziwny rzut za 3 punkty. Co robi Jared Dudley z Suns? Wkurzony wygibasami Rondo fauluje go ostro. Zobaczcie sami: A gdzie bostońska duma i klasa? Celtics niepotrzebnie robią wiele drobnych rzeczy sprawiających, że coraz więcej kibiców patrzy na nich mniej przychylnym okiem, by nie powiedzieć wprost: nie cierpi. W ubiegłorocznych finałach z Los Angeles Lakers skłaniałem się ku bostończykom, podziwiam styl gry Rondo, ale nie podoba mi się takie zachowanie. Jestem przekonany, że Steve Nash, Jason Kidd, Chauncey Billups, Chris Paul i inni doświadczeni, czołowi rozgrywający obecnej ligi nie zachowaliby się w ten co chodziło Rajonowi? Jeśli koniecznie chciał zdobyć punkty, to mógł łatwo wjechać pod kosz. Chciał się powygłupiać? Wyszło kiepsko. Szukałem jego komentarza na ten temat, ale wszystko co znalazłem to: It was an intense game, but it wasn't. We had it under control the whole game. To nie brzmi jak tłumaczenie, a raczej jak ciąg dalszy trash-talkingu. Celtics mieli w trzeciej kwarcie 29 punktów przewagi, ale rezerwowi Suns (w tym Dudley i Marcin Gortat) zrobili serię 22:2 sprawiając, że komentator telewizji z Arizony kilka razy podniósł głos. Celtowie ostatecznie utrzymali przewagę, bo Aaron Brooks pokazał to, o czym pisałem - zapędy strzeleckie i świetnie “panowanie” nad piłką. Panowanie przez 22 sekundy akcji. Rondo próbował natomiast tłumaczyć trener “Doc” Rivers. Rivers understood that some may view the Rondo shot attempt as trying to run up the score but defended his point guard. "Well, I thought a lot of stuff was going on," Rivers said. "Usually I hate that, and you guys know that, but it's also a competition and a completive game. And I thought last night was one of those rare cases where I think our guys felt like they [the Suns] were doing stuff they shouldn't do and it was a back at you. And sometimes you have to let the kids be competitive. And in that case I felt that was the right case." Nie bardzo rozumiem jego punkt widzenia. Jakich rzeczy Suns nie powinni robić? Schodzić z -29 na -9? Na pewno nie powinni zderzać się między sobą głowami tak jak to zrobili Channing Frye i Vince Carter (esz, szkoda, że nie ma tej sytuacji na youtubie - jest foto, bo mimo kontuzji obu zawodników wyglądała dość zabawnie. Zupełnie jak blackout w serialu The Event), ale raczej nie o to chodziło Riversowi. Być może pomiędzy zawodnikami zaszło coś, czego nie pokazały kamery. Być może znowu za parę godzin przeczytamy na czyimś Twitterze, że ktoś kogoś nazwał cancerem... Chciałem też wspomnieć o faulu technicznym Kevina Garnetta kilkanaście sekund wcześniej, ale Maciek Kwiatkowski z Zawszepopierwsze już opisał sytuację, więc nie będę się powtarzał. Oba te zachowania można zbiorczo określić bardzo popularnym obecnie słowem - słabe. Szkoda, że teraz rozmawiamy o takich rzeczach, bo Celtics grali przez 30 minut kapitalną koszykówkę i po prostu zmietli Suns. A potem mimo pogoni rywali dość spokojnie utrzymali prowadzenie. Świetny rewanż za klęskę w Phoenix miesiąc temu. Jeżeli ktoś zwątpił, czy Troy Murphy jest potrzebny w Bostonie - Big Baby Davis przeciwko Suns doznał kontuzji. Klątwa jakaś?
Znany na całym świecie łaciński aforyzm - Errare humanum est - ma odpowiednik w języku angielskim: "Nie myli się ten, kto nic nie robi". Worldwide known Latin aphorism - Errare humanum est - has a counterpart in the Russian language: "do Not mistake the one who does nothing". Myli się pan, panie Connelly, to pani Hessington robi panu – My, oddział Putina, zebraliśmy się tutaj na spotkanie nadzwyczajne, aby omówić sprawy globalnego bezpieczeństwa – mówi na początku nagrania "głównodowodząca". Następnie przed szereg występuje inna kobieta. Zwraca uwagę, że u prezydenta USA Joe Bidena zdiagnozowano ostatnio zakażenie wiadomo, kto ma obecnie kontrolę nad nuklearną walizką. Jesteśmy przekonani, że władzę w USA przejęli sekciarze i fanatycy – film dla Amerykanów. "Wykład z geopolityki od popleczników Putina"Film opublikował na Twitterze Anton Heraszczenko, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy. Polityk ocenił, że choć autorki nagrania chciałyby być traktowane na serio, wideo może być nawet z geopolityki od popleczników Putina – podpisał się, że po krótkim "wstępie", na filmie robi się jeszcze "ciekawiej". Kobieta o rudych włosach zwraca się bowiem bezpośrednio do obywateli Stanów co robisz? Rządzą tobą fanatycy i wpływa to na cały świat. Zatrzymajcie to, bądźcie ludźmi. Prowadzicie wojnę z Rosją na terytorium Ukrainy. Zniszczyliście ją, zginęli ludzie. Co wy robicie? Wciągnęliście w waszą wojnę cały świat. Nie jest wam wstyd? – pyta kobieta z "oddziału Putina".Następnie "dowodząca" postanawia zwrócić się do "świadomych" oraz "prawych" mieszkańców USA. Mówi, że powinni wystąpić przeciwko polityce swojego od władzy fanatyków. Nie wiemy nawet, kto obecnie ma kontrolę nad walizką nuklearną. Wy także nie wiecie. Amerykanie, stanowicie zagrożenie dla całego świata. Prosimy was, bądźcie rozsądni – podkreśla starsza kobiety o amerykańskim prezydencie. "Wyrządził wiele zła"Na koniec głos postanawiają zabrać jeszcze dwie kobiety. Jedna z nich podkreśla, że gdyby Joe Biden przyjął rosyjską szczepionkę na koronawirusa, Sputnik V, to by nie nie będziecie umieli go wyleczyć, przyślijcie go do nas, my mu pomożemy – zwraca się do kobieta twierdzi, że nie życzy wcale źle Bidenowi, mimo że "wyrządził wiele zła Ameryce oraz Rosji". – Z liderem takim jak nasz prezydent, wszystko będzie dobrze – zwracamy się do ciebie. Opamiętaj się! Opamiętaj się! – skandują na koniec filmu wszystkie także: E
Nie wiem. No, chyba nie ma, chwileczkę, pan zaczeka! Zdaje się, że jest maggi! Kolor taki sam, to się nie zorientuje, pomyśli, że zdezynekowana. Panie doktorze, no , zaczynajmy, bo znieczulenie mija. Nie teściowej, mnie mija!
Nasz felietonista chciał odpocząć, odłożyć pióro na jakiś czas, ale ostatnie wydarzenia w klubie sprawiły, że nie jest w stanie tego zrobić. Ponownie przelał więc swoje myśli na papier i opisał, co sądzi o ostatnim zamieszaniu ze zmianą trenera. Zapraszamy do lektury! „Pani Prezes, tak się robi!” Intensywny tydzień za nami, kibicowska rodzino. Niestety, po raz kolejny mamy nadmiar emocji w naszym klubie. I błędów, tych boiskowych, jak i gabinetowych. Ostatnio krytykowałem panią prezes Martynę Pajączek, a tu nie minęły dosłownie dwa dni, a sama, swoimi błędami, dorzuciła mi drewna do grilla. Miałem nadzieję, że nie będę musiał znów sięgać pióra, ale skoro grill rozpalony – niech skwierczy. W piątek, naprawdę nagle, gruchnęła informacja „Prezes Pajączek rozmawiała z Leszkiem Ojrzyńskim”. Aż przejrzałem media klubowe, czy coś mnie ominęło, ale nie – dwa dni przed meczem, gdy w klubie jest jeszcze zatrudniony trener, prowadzimy negocjacje z jego potencjalnym zastępcą. Ktoś powie – dobrze, zabezpieczyli się na ewentualną porażkę. Ktoś inny powie – mamy powtórkę z Sulejówka. Powoli wychodzi na to, że klub zabezpieczony nie jest, a Victoria bis miała miejsce w Siedlcach. Abstrahując, czy zmiana trenera jest słuszna, czy nie (wiem, wiem, chcecie krwi, więc będziecie krzyczeli, że tak), pani prezes Pajączek zapędziła się w kozi róg. Wysłała wszystkim informacje: „Nie wierzę już w trenera Kaczmarka. Nie wierzę w jego warsztat, potrzebna jest zmiana”. A skoro taki sygnał dostali kibice oraz, co gorsza, piłkarze, to trudno będzie się z tych słów wycofać rakiem. Zwłaszcza sygnał wysłany do naszych zawodników jest czymś, co nie powinno mieć miejsca. Jeżeli do zmiany nie dojdzie, to z GKS będzie prowadził nas szkoleniowiec, który może kompletnie stracić posłuch w szatni. Skoro zarząd w niego nie wierzy, to dlaczego mieliby oni wierzyć. Pamiętacie zwolnienie trenera Mroczkowskiego? Tak to powinno wyglądać. Pierwszy o tym dowiedział się trener, potem szatnia, następnie przyszedł nowy szkoleniowiec. Nigdzie nie pojawiła się informacja, że Widzew z kimś rozmawia. Wszystko było zachowane w tajemnicy, aż do momentu finalizacji. Najgorsze jest to, że same takie podchody są nieeleganckie w stosunku do szkoleniowca. Nie daje mu się komfortu wyciągnięcia klubu z kryzysu, tylko podkręca nerwy i burzy pewność siebie. Dobrym przykładem może być Górnik Łęczna, gdzie duże problemy miał trener Kiereś, chwilę po podpisaniu nowego kontraktu z klubem. Zespół przegrywał mecz za meczem, ale były szkoleniowiec GKS Bełchatów otrzymał najlepszy rodzaj wsparcia. Jak wieść gminna niesie, zrobili typowego „Bońka” – poinformowali piłkarzy, że prędzej oni pożegnają się z klubem niż pan Kamil. Od tej rozmowy Górnik jest nie do zatrzymania. Trochę śmieszne (dla mnie to śmiech przez łzy, panią prezes by to zapewne w ogóle nie rozśmieszyło), jest to, że przez podobny numer, który wykręciła trenerowi Smółce, może w tym momencie brakować pieniędzy na domknięcie trenera Ojrzyńskiego. Jak to, zapytacie? Już śpieszę tłumaczyć. Gdy pojawiły się pierwsze informacje, że pani prezes szuka zastępstwa dla byłego szkoleniowca Arki, Smółka sam poszedł do jej gabinetu i zaproponował rozwiązanie kontraktu, bez wypłacania złotówki. Uczciwy układ, prawda? Smółka miałby czas na znalezienie klubu, a że przeprowadził tylko kilka treningów z drużyną, to nic by nie zarobił. Pani Pajączek zapewniła go jednak, że nie musi się niczego obawiać, a on ma prowadzić w spokoju zespół. Gdy jednak okazało się, że przychodzi trener Kaczmarek i zaproponowano rozwiązanie kontraktu bez wypłaty odszkodowania, to trener kulturalnie odpowiedział, co sądzi o tej ofercie. I tak trener Smółka był na naszej liście płac, później musieliśmy zapłacić za rozwiązanie kontraktu (niedużą kwotę, ale jednak). Zamiast mieć więcej na koncie oraz udowodnić swoją słowność, prezes nie ma ani pieniędzy, ani opinii słownej osoby. Na dzień pisania tekstu (a jest poniedziałek, godzina 17:26) nie ma w klubie ani trenera Ojrzyńskiego, ani trenera Zająca, który jest zastępczą opcją. Nie ma w klubie też trenera Majaka, który ostatnio tak się zapierał, że nie chce przejmować Widzewa, bo stołek parzy, aż tu nagle, dziwnym trafem, po cichu wyraził swe zainteresowanie objęciem tego ciężkiego stanowiska. Cieszy mnie, że solidarność zawodowa u trenerów jest cały czas na tak wysokim poziomie! I słowność w sumie też. Może z racji tej cechy, pani prezes nie zainteresowała się tą kandydaturą pana trenera Majaka? Szczerze – nie współczuję pani prezes najbliższych godzin. Musi się ładnie nagimnastykować, by wyjść z twarzą z tej, patowej dla niej sytuacji. Szukając plusów – sport to zdrowie! Z tego, co można wyczytać w prasie, gdy dogadano się z trenerem Ojrzyńskim, to w klubie powstał bunt – okazało się, że jest stronnictwo, które sprzeciwia się zatrudnieniu byłego szkoleniowca Korony. Samo to, że można przeczytać (nie pierwszy raz) słowo „stronnictwo” w kontekście klubu piłkarskiego, oznacza, że poszliśmy w bardzo złym kierunku. Tak to jest, gdy ponad dwadzieścia osób ma decydować o kierunku jego prowadzenia. Powstają stronnictwa, układy, różne gierki zakulisowe. Możliwe, że ten tekst będzie czytać jutro, tzn. we wtorek. Jest też możliwe, że nie będziecie wiedzieć, kto poprowadzi piłkarzy w meczu z GKS Katowice. Miałem wrażenie, że kuriozalnych sytuacji w Widzewie jest zbyt dużo i nic gorszego niż piątkowe rozmowy tandemu Martyna Pajączek – Rafał Pawlak tego klubu nie spotka. Jednak kilka dni wcześniej musiałem złapać się za głowę. Z rozpaczy. Sebastian Grochala na Twitterze zamieścił ciekawą historię, którą pozwolę sobie przytoczyć… HIT #sprawdzoneinfo -Klub zaprasza potencjalnego sponsora, który jest oddanym kibicem @RTS_Widzew_Lodz na mecz do strefy VIP,żeby przy okazji pogadać. W trakcie meczu 0 zainteresowania Gościem. Po meczu – „mecz ułożył się tak, że nie miałem jak do Pana podejść” 😩 #ToSięNieUda — Sebastian Grochala (@s_grochala) July 2, 2020 Więc tak: klub zaprosił na mecz osobę, która chce zostawić swoje pieniądze Widzewowi. Ok, to jest ok. Jednak zostawienie takiej osoby na całe spotkanie, by po jego zakończeniu powiedzieć: „Mecz ułożył się tak, że nie miałem, jak do pana podejść”, jest kpiną z zasad nie tylko marketingu, ale i dobrego wychowania. Nie zapraszam gościa na imprezę, by porozmawiać z nim, dopiero gdy wychodzi do domu. Ludzie! Nie oczekuję oczywiście, że do takiej osoby, podejdzie sama pani prezes (choć byłoby miło). Istnieje jednak po coś dział sponsoringu, biznesu i hospitality (z angielska gościnność, przecież tego Bareja by nie wymyślił), by ktoś do takiej osoby podszedł, porozmawiał – gościnnie. A jeżeli taka osoba ogląda mecz jak, za przeproszeniem, kołek, i nie ma czasu podejść do potencjalnego sponsora, to minęła się z powołaniem. Powinna, no nie wiem, przykładowo, kupić bilet i jako kibic obejrzeć mecz? Ale spokojnie – na pocieszenie dla tego pana. Na meczu Widzew – Legia, był pan Jakubas. Ten sam, który zainwestował ostatnio w Motor. Myślicie, że ktoś do niego podszedłby porozmawiać z nim, nawiązać relacje, niekoniecznie biznesowe, ale dać się zapamiętać, że ktoś się nim zainteresował (najlepiej pani prezes). Właśnie. A potem my się dziwimy, dlaczego nie mamy nowych sponsorów. Bo najwidoczniej nie są nam potrzebni. Troszkę zboczyłem z tematu, ale to jest właśnie urok felietonów, czasami mogę się rozgadać i przejść do innego tematu. Więc właśnie – co z tym Widzewem teraz będzie. Nie wiem. Ucieszyłbym się, gdyby w klubie na moment „stronnictwa”, mimo niechęci do siebie, popchnęły łajbę do przodu, wspólnie. A po sezonie niech między sobą przemyślą, czy obecna formuła Stowarzyszenia się sprawdza. Bo według kibiców nie. Bo na rozmowy z kibicami, w większości, nie mamy na co liczyć. Mimo próśb, panowie wolą tworzyć zamkniętą klikę. Niestety, ani to ich cyrk, ani ich zabawki, ani tym bardziej pieniądze, których powoli, powoli w kasie brak. PS Oczywiście jest ewentualność, że trener Kaczmarek poprowadzi Widzew w Katowicach. Ba, jest szansa, że to spotkanie wygramy. Jeżeli tak będzie, to będzie kompromitacja duetu, który ostatnio tak często wspólnie pojawia się na trybunach. Na ten moment, różnica w zarządzaniu między „panami z OLX” a panią Martyną jest żadna. A jeżeli chodzi o zarządzanie ludźmi, to w mojej ocenie, pani prezes przegrywa z kretesem. *** Aktualizacja: Zostaliśmy poproszeni o sprostowanie fragmentu powyższego felietonu. Podczas meczu z Legią, z panem Zbigniewem Jakubasem kontaktowali się zarówno prezes Pajączek, jak i przewodniczący rady nadzorczej, Leszek Bohdanowicz. Przepraszamy za wprowadzenie w błąd! Ostatnie wpisyZ ukrycia: "Pani Prezes, tak się nie robi!"[ Nie daj mi Panie, tak spierniczeć, tak się postarzeć i tak skostnieć, bym poza czubkiem swego nosa, niczego więcej nie chciał dostrzec. Nie daj mi Panie, tak skapcanieć, tak zobojętnieć i tak zszarzeć, bym jak w wyblakłe fotografie, spoglądał co dzień w ludzkie twarze. Nie daj mi Panie, tak obrosnąć, w złociste pióra swej
Na inaugurację sezonu piłkarze Stomilu Olsztyn przegrali z Ruchem w Chorzowie 1:2. Jeden punkt zabrał im sędzia, który w końcówce nie uznał bramki Marcina inaugurację sezonu piłkarze Stomilu Olsztyn przegrali z Ruchem w Chorzowie 1:2. Jeden punkt zabrał im sędzia, który w końcówce nie uznał bramki Marcina akcja dla losów meczu odbyła się na dwie minuty przed końcem. Przy stanie 2:1 dla gospodarzy Stomil wyszedł z własnej połowy z kontrą, piłka trafiła do grającego na prawej pomocy Tomasza Radziwona, który podciągnął ją w okolice pola karnego, po czym Uderzyłem ją dość mocno, wzdłuż bramki, tak jak trzeba zagrywać takie piłki - mówił potem jego podania doszedł Nigeryjczyk Abel Salami, ale jego strzał został zablokowany przez obrońcę Ruchu. Ambitny Salami po sekundzie zdołał jednak jeszcze odegrać piłkę na lewą stronę do nadbiegającego Marcina Florka, który z bliska umieścił ją w trybunie honorowej dyrektor sportowy Stomilu Daniel Dyluś i wiceprezes klubu Andrzej Koszutski unieśli ręce w górę w geście triumfu, jednak okazało się, że przedwcześnie, bo sędzia Piotr Wieczerzak z Krakowa odgwizdał spalonego u Florka i bramki nie Dobiegałem do tej piłki do przodu, moim zdaniem nie mogło być mowy o spalonym - opowiadał po meczu Florek. I rzeczywiście miał rację - powtórki w telewizji Canal Plus wykazały, że wszystko dobyło się zgodnie z przepisami, a komentujący tę akcję Paweł Zarzeczny stwierdził, że sędzia wypaczył wynik jednak obiektywnie przyznać, że remis wywieziony z Chorzowa byłby przysłowiowym darem niebios. Wcześniej gospodarze przez cały mecz, za wyjątkiem ostatniego kwadransa, mieli zdecydowaną przewagę i przy odrobinie szczęścia mogli wygrać w wysokim tym okresie poczynań Stomilu nie można było nazwać grą i aż trudno uwierzyć, że przez końcowe piętnaście minut na boisku przebywali ci sami piłkarze, co wcześniej. Stomil rozpoczął mecz z dwoma debiutantami w składzie (Mirosław Milewski i Piotr Bajera), przez pierwsze kilka minut nic nie zapowiadało kłopotów. Olsztyniania grali blisko bramki rywala, atakowali piłkarzy Ruchu na ich zaczęło się w 15 min, kiedy to tuż przed polem karnym Sławomir Święcki przepychał się z Mariuszem Śrutwą. I choć z trybun było widać wyraźnie, że chorzowianin ciągnie za koszulkę piłkarza Stomilu, sędzia zdecydował, że to Święcki popychał Śrutwę i podyktował rzut piłce stanęli Sławomir Paluch i Krzysztof Bizacki, na skuteczny strzał zdecydował się ten drugi - piłka ,weszła" do bramki tuż przy słupku. Olsztyński bramkarz Sylwester Wyłupski tłumaczył, że Bizacki uderzył piłkę bardzo sprytnie, pomiędzy stojącymi w pobliżu swoimi partnerami z zespołu. Z kolei chorzowianin przyznał, że zamierzał uderzać nad murem, ale widząc, że takiego właśnie strzału spodziewa się Wyłupski posłał piłkę ,po długim rogu".Stracona bramka zupełnie podłamała olsztynian, a Ruch w ciągu kilkunastu minut stworzył kilka sytuacji, które mogły się skończyć golem. Przy jednej z nich - w 28 min - Stomil od utraty gola uratował Wyłupski, który wygrał pojedynek sam na sam z Łukaszem Surmą, a tuż potem po dobitce Bartłomieja Jamroza piłka przeszła nad pół godzinie gry chorzowianie strzelili drugiego gola. Z lewej strony Robert Górski mimo asysty Milewskiego dośrodkował w pole karne, gdzie Śrutwa wyprzedził Święckiego i z bliska wpakował piłkę głową do siatki. Pięć minut później mogło być już 3:0, ale Wyłupski w dobrym stylu sparował piłkę na rzut rożny po strzale w pierwszej połowie zagroził bramce rywali tylko raz - po rzucie wolnym w wykonaniu Krzysztofa Kowalczyka piłka minęła w polu karnym wszystkich piłkarzy, a na koniec przeleciała po zewnętrznej stronie słupka chorzowskiej pierwsze pół gdziny drugiej połowy stuacja nie ulegała zmianie. Ruch atakował, choć chorzowanie uspokojeni dwubramkowym prowadzeniem nie dokładali wszelkich starań, by podwyższyć wynik. Tak było na przykład w 57 min, gdy Sławomir Paluch łatwo ograł Kowalczyka i dośrodkował w pole karne, gdzie do piłki spóźnił się z kolei ciągle nie mógł złapać rytmu gry, a jedynym na co go było stać w tym okresie był strzał Dariusza Preisa, po którym piłka przeszła nad poprzeczką. Emocje zaczęły się w końcówce 78 min po rzucie wolnym w wykonaniu Kowalczyka, gola, pierwszego w karierze dla Stomilu, strzelił Abel Salami. Była to kopia sytuacji z pierwszej połowy, tyle tylko, że do piłki zagranej na ,długi słupek" tym razem pewnie poszedł Nigeryjczyk, który potem dość łatwo pokonał głową niskiego Marka przy tym golu było to, że był to pierwszy celny strzał Stomilu w meczu. W końcówce olsztynianie wreszcie zauważyli, że chorzowianie grają w obronie kiepsko, że defensywą po raz pierwszy w życiu kieruje Gruzin Mamija Dżikija, a jeszcze bardziej niepewni są obaj kryjący: Mariusz Masternak i Tomasz Fornalik. Do remisu zabrakło jednak szczęścia (decyzja sędziego) i ofertyMateriały promocyjne partnera
. 664 269 703 699 671 433 508 116

panie tak sie nie robi